Z Weroniką Marczuk, radcą prawnym, filantropką, przedsiębiorczynią, Prezes Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy, Pełnomocnik ds. Ukraińskiego Rynku Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej rozmawiamy o sytuacji Ukraińców w Polsce i działaniach mających na celu budowanie dobrych relacji między naszymi narodami.

 

 

Uczestniczyła Pani w eksperckiej debacie środowisk biznesu, nauki i władz samorządowych w trakcie XIX edycji konferencji Kurs na HR, której patronem medialnym było wydawnictwo Business HUB „Wolny Rynek”. Głównym tematem Pani wystąpienia była sytuacja Ukraińców w Polsce?

To bardzo złożony temat… Jak na ten moment ją Pani ocenia? Sytuacja w Polsce się stabilizuje, choć nie powiem że się polepsza, zależy na co patrzymy. Ale nie ma już takiego chaosu i większość rzeczy wraca na swój tor. Ukraińskie kobiety z dziećmi tym czasem w dużej części wracają do Ukrainy, a ci co pozostają można moim zdaniem też dzielić na różne kategorie: zaadaptowani, niezdecydowani, nie znajdujący sobie miejsca.

 

 

Kilkumilionowa fala uchodźców, a raczej uchodźczyń z dziećmi, to spore wyzwanie dla polskich szkół, samorządów, a także środowiska biznesu. Co jest największą bolączką obecnie?

Najważniejsze pytanie „co dalej”? Gdyby wiedzieć co się wydarzy, byłoby łatwiej. Druga sprawa, że na wszystko już brakuje funduszy. Ile można wydobyć z kieszeni ludzi czy firm, a nawet samorządów? Pora naprawdę na poważne systemowe rozwiązania i fundusze.

 

 

Od wybuchu wojny oddolne inicjatywy pojedynczych ludzi w Polsce, organizacji pozarządowych i samorządów sprawiły, że nie możemy mówić o kryzysie. Należałoby podkreślić, że nie były to tylko aktywności wynikające z odruchu serca i solidarności, ale z siły polskiego społeczeństwa obywatelskiego?

To, co się wydarzyło w Polsce – można już śmiało nazywać światowym fenomenem. Nie wiem, czy gdziekolwiek i kiedykolwiek na taką skalę sąsiedni kraj tak bezdyskusyjnie, z takim sercem i zgodą otworzył swoje granice, a ostatecznie i domy dla uciekających od wojny! To już na zawsze stawia Polskę w pozycji najbliższego sojusznika oraz buduje na nowo braterstwo między krajami. Ukraińcy płaczą, gdy się o tym mówi albo mają okazję przekazać podziękowania Polakom, to wielka sprawa.

 

 

Skupmy się na rynku pracy. Czy specustawa w zakresie zatrudniania obywateli Ukrainy spełniła oczekiwania pracodawców i ułatwiła załatwianie formalności oraz generalnie dostęp do rynku pracy dla Ukraińców?

Bardzo. Do tej pory nie było lepszych warunków. Ale to nie najważniejsza bariera.

 

 

A co jest – w takim razie – największym problemem w znalezieniu odpowiedniego zatrudnienia dla uchodźców aktywnie poszukujących pracy? Czy branże w potrzebie pokrywają się z profilami nowo przybyłych?

Bez języka i procesu adaptacji mało kto może ją podjąć. I tu potrzeba znowu systemowych rozwiązań. Proszę popatrzeć jak dużo jest dobrych miejsc pracy dla osób bez znajomości języka? Niewiele. Kolejna sprawa – dzieci, jak wiele z nich może mieć zapewnioną opiekę przez 9-10 godzin bez udziału matki? Też nieliczna grupa. Kolejna sprawa – profil, też nie ma tu wielkiego matchingu. No i ludzie są ludźmi, bywa różnie z motywacją, rozumieniem całości sytuacji, a przede wszystkim poradzeniem sobie z traumą, która jest ogromna. Jest naprawdę moc wyzwań.

 

 

Pełni Pani funkcję Pełnomocnika ds. Ukraińskiego Rynku i Członkini Rady Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, jednej z najstarszych izb bilateralnych, działającej już od 30 lat. Czy obecnie skupiacie się głównie na pomocy humanitarnej Ukrainie?

Izba zajmuje się oczywiście pomocą humanitarną, ale też przede wszystkim wsparciem biznesu. To jest bardzo ważne, by utrzymać ciągłość istnienia przedsiębiorstw z Ukrainy i pomóc im w relokacji czy odnalezieniu się w nowej sytuacji.

 

 

Bez niepodległej Ukrainy nie ma niepodległej Polski, a bez niepodległej Polski nie ma niepodległej Ukrainy” – pisał działacz społeczny i polityk, Jacek Kuroń. Te słowa, w sytuacji rosyjskiej inwazji na naszego wschodniego sąsiada, brzmią bardzo dobitnie i jednoznacznie. Jak Pani je odbiera?

Kiedyś można by było odbierać bardziej filozoficznie, dziś już raczej dosłownie. Przerażają mnie, szczerze mówiąc, ostatnie doniesienia o tym, że na południu Ukrainy już trwa wymiana paszportów na rosyjskie… Jeśli świat nie pomoże teraz zdecydowanie Ukrainie – ten koszmar się nie zatrzyma na ziemiach ukraińskich.

 

 

W Pani notce biograficznej można przeczytać: „słowiańska dusza, w Ukrainie najbardziej znana Polka, w Polsce nazywana dyżurną Ukrainką”. W przeszłości, przed II wojną światową, Polska była wielokulturowym państwem wielu narodów. Czy Pani zdaniem możemy powrócić do tych tradycji?

Jak najbardziej! Po to też, między innymi, tworzyłam album „O! UKRAÏNA”, który wydano na jubileusz 30-lecia naszych stosunków gospodarczych, gdzie podkreślałam pozytywny wpływ i wagę kultury polskiej w historii Kijowa, zachodniej Ukrainy i państwa ukraińskiego. Zawsze współistnieliśmy, i te różnice i podobieństwa warto cenić, poznawać, szanować. Tylko nasza przyjaźń jest w stanie zatrzymać wroga. Niech tak się stanie jak najszybciej!

 

Rozmawiała Jaga Kolawa

 

Weronika Marczuk

Urodzona w Kijowie. Od 30 lat przybliża Ukrainę Polakom, a rodakom na Wschodzie – Polskę. Wspiera dwie ojczyzny, choć to z Polską właśnie łączy ją najwięcej. Działa społecznie i charytatywnie, wzmacniając budowanie dobrych relacji między oboma narodami i gospodarkami. Na co dzień pracuje jako radca prawny, przedsiębiorczyni oraz funkcjonuje w show-biznesie jako osobowość medialna. Pełni funkcję Pełnomocnika ds. Ukraińskiego Rynku Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, a jako Prezes Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy w Warszawie aktywnie wspiera polsko-ukraińskie porozumienie. Robi to na wiele sposobów. Poprzez prawo, jako radczyni prawna; poprzez biznes, będąc menedżerką (Executive MBA), przez film i kulturę –jako producentka filmowa, członkini Polskiej Akademii Filmowej. Dziś kieruje Sztabem Pomocy Ukrainie, jest też Szefową na Polskę Międzynarodowego Komitetu Pomocy Ukraińcom, który pracuje teraz w 75 krajach. Autorka trzech wyjątkowych książek: wydanej w 2010 roku „Chcę być jak agent” oraz w 2020 roku – szczególnie bliskiej jej sercu – „Walki o macierzyństwo”. Jednak w świetle obecnych wydarzeń i wielkiej przemiany życia, zarówno Ukraińców, jak i Polaków, to właśnie ostatnia jej książka „O! UKRAÏNA” staje się szansą dla obydwu narodów do głębszego wzajemnego poznania. Prywatnie żona oraz mama dwuletniej Anny Marii.

 

Fot. Adam Słowikowski

 

Wywiad ukazał się w czerwcowym wydaniu magazynu Business HUB „Wolny Rynek”.

 

Wersja online numeru do pobrania: CZYTAJ TUTAJ.

 

Najnowsze