Z laureatem Diamentowego Lauru Umiejętności i Kompetencji Januszem Steinhoffem, ekspertem i autorytetem w sprawach gospodarczych, posłem na Sejm trzech kadencji, ministrem gospodarki w latach 1997–2001, wicepremierem w okresie 2000-2001 oraz Przewodniczącym Rady Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach – rozmawiamy o transformacji polityczno-gospodarczej Polski, jakości współczesnej polityki, sytuacji w sektorze górnictwa i bezpieczeństwie energetycznym naszego kraju.
Na początek rozmowy, chciałam jeszcze raz pogratulować Diamentowego Lauru Umiejętności i Kompetencji. W trakcie wręczenia nagrody prof. Jerzy Buzek mówił, że charakteryzuje Pana organiczna praca, starania o dobro wspólne, a także elementarne zrozumienie słów: tradycja, solidarność i racja stanu. Jak Pan przyjął te słowa?
Za gratulacje serdecznie dziękuję. Diamentowy Laur Umiejętności to dla mnie wielki zaszczyt i zobowiązanie. Zawsze czuję się dość niezręcznie słuchając laudacji dedykowanych mojej osobie. Niemniej, pragnę serdecznie podziękować za wystąpienie Panu Premierowi Jerzemu Buzkowi.
Moje drogi zetknęły się z nim w latach 80. Po okresie wspólnej pracy w podziemnych strukturach „Solidarności” stanęły przed nami wielkie zadania i wyzwania zapoczątkowane przez pamiętne już wybory 4 czerwca 1989 roku. Moja działalność publiczna po tej dacie to trzykrotne sprawowanie mandatu poselskiego, w tym po raz pierwszy w Sejmie Kontraktowym. Znaczącym etapem w tamtym okresie było podjęcie współpracy z Premierem Tadeuszem Mazowieckim. Objąłem wówczas stanowisko prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, a moim głównym zadaniem, jakie postawił przede mną Premier, było przygotowanie nowego prawa górniczego i geologicznego. Cel ten zrealizowałem, ustawa została przyjęta przez parlament w 1994 roku. Kolejnym etapem w działalności publicznej było pełnienie funkcji ministra gospodarki, a po trzech latach również wicepremiera w rządzie Jerzego Buzka. Skala mojego zaangażowana w działalność publiczną spowodowała, iż z ciężkim sercem podjąłem decyzję o zakończeniu pracy na Politechnice Śląskiej. Ta uczelnia to moja Alma Mater, na której przez wiele lat pracowałem, początkowo jako asystent, a później adiunkt w Instytucie Przeróbki Kopalin na Wydziale Górnictwa. Z wielkim sentymentem wspominam ten okres i moich ówczesnych szefów, naukowych autorytetów prof. Jerzego Nawrockiego i doc. Stanisława Błaszczyńskiego.
Czy jako ekspert w sprawach gospodarczych, polityk i działacz samorządu gospodarczego – czuje się Pan człowiekiem spełnionym?
Czuję osobistą satysfakcję z tego, w jakim miejscu jest dziś Polska na gospodarczej i politycznej mapie świata. Ponad trzy dekady polskiej transformacji oceniam jako wielki sukces, choć sposób uprawiania polityki oraz podejmowane decyzje w ostatnich kilku latach wywołują u mnie niepokój i troskę o przyszłość.
Odnosząc się do przeszłości w szerokim kontekście to my, Polacy, wielokrotnie ponosiliśmy wielkie ofiary walcząc o swoją wolność i niepodległość. Setki tysięcy naszych rodaków ginęły w czasie zaborów i powstań narodowościowych. Natomiast w 1989 roku odzyskaliśmy suwerenność i wolność praktycznie bez znacznych ofiar. Jestem więc szczęśliwy z faktu, że Polska znajduje się obecnie w tym miejscu swojej historii. Uważam, że czas po 1989 roku to najlepszy okres od kilkuset lat. Uzyskaliśmy prawie wszystko, o czym nawet nie marzyliśmy jako pokolenie, które znaczną część życia spędziła w PRL-u.
Udało nam się osiągnąć dwa podstawowe, polityczne priorytety, czyli członkostwo w Unii Europejskiej i NATO. Te sukcesy na niwie politycznej są potwierdzeniem trafności przyjętej przez nas strategii w wolnej, niepodległej Polsce. Kandydując do Sejmu w 1989 roku, jako reprezentant Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, nawet nie śniłem o tym, że w bardzo nieodległym czasie będziemy tworzyli rząd z Tadeuszem Mazowieckim jako premierem. Polska była pierwszym krajem, który skutecznie zakwestionował wszystkie pryncypia totalitarnego systemu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Było to możliwe dzięki korelacji kilku kluczowych czynników: konsekwentnej działalności opozycji w Polsce, obecności papieża Jana Pawła II w Watykanie, polityce prezydenta USA Ronalda Reagana oraz zaangażowaniu „Żelaznej Damy” Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. I oczywiście, reformom Michaiła Gorbaczowa, który miał świadomość konieczności zmian w totalitarnym systemie Związku Radzieckiego. Zwycięstwo wyborcze opozycji w Polsce i odsunięcie od władzy komunistów otworzyło drogę do upadku muru berlińskiego, demontażu komunistycznego systemu w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
W swoim wystąpieniu nawiązywał Pan do jakości współczesnej polityki, która powinna być sposobem realizacji marzeń o przyszłości naszej ojczyzny, a nie partykularnym celem samym w sobie. Czy rzeczywiście polityka końca lat 90., gdy był Pan ministrem i wicepremierem, miała inny wymiar?
Ewolucja polityki idzie w kierunku niepożądanym. Z punktu widzenia interesów państwa i jego przyszłości, polityka nie powinna być poddana priorytetom socjotechniki, nieodporna na populizm czy demagogię. A niestety jest. Bardzo krytycznie oceniam fakt, że wielu ministrów w dzisiejszych czasach, zamiast tworzyć ustawy i nowe regulacje, znaczącą część czasu spędza na realizacji programów manipulowania społeczeństwem i zapowiadaniu działań, które nigdy nie mają fazy wykonawczej. A ich celem jest wyłącznie wygrana w kolejnych wyborach. Teraźniejszość i przyszłość Polski nie powinny być planowane w takt kalendarza wyborczego i partykularnych interesów jakiejkolwiek formacji politycznej.
W rządzie AWS nadzorował Pan program zamknięcia 23 kopalń. Jak z tej perspektywy, trudnych doświadczeń, ocenia Pan obecne działania restrukturyzacji polskiego sektora górnictwa?
Górnictwo to od wielu lat branża doświadczona populizmem, nieodpowiedzialnością polityków i obietnicami bez pokrycia. Krytycznie oceniam zabieganie o górników w kampaniach wyborczych przez kolejne partie, które w programach mają rozwiązania problemów branży całkowicie oderwane od rzeczywistości. Trzeba mieć świadomość, iż górnictwo węglowe odchodzi do historii. Mamy taką, a nie inną politykę klimatyczną Unii Europejskiej, świat bowiem musi się zmierzyć z wyzwaniem globalnego ocieplenia klimatu. Znacząca część polskich kopalń kończy swoje zasoby, ma trudne warunki górniczo-geologiczne, co przekłada się na wysokie koszty wydobycia i sprawia, że wiele kopalń jest nierentownych.
W roku 1997 przyjęliśmy program restrukturyzacji uzgodniony ze związkami zawodowymi, w tym z NSZZ „Solidarnością”, zakładający odejście 100 tys. górników w ciągu 4 lat na zasadzie całkowitej dobrowolności. To otworzyło możliwość likwidacji częściowej i całkowitej 23 trwale nierentownych kopalń. Nie było więc zwolnień grupowych. W efekcie tego procesu branża odzyskała rentowność. W tamtych czasach „Solidarność” wspierała nieuchronne zmiany, dystansując się od populizmu i ekonomicznej nieodpowiedzialności. W przeciwieństwie do obecnych działań związków zawodowych. To dzięki takiej postawie cały region przechodził wielkie zmiany – zakłady hutnicze i zbrojeniowe również zostały zrestrukturyzowane. Na Śląsku w efekcie nieuchronnych, ekonomicznie uwarunkowanych procesów, w okresie 30 lat transformacji ubyło ok. 450 tys. miejsc pracy. Powstawały jednak nowe branże, zrealizowano przy wsparciu pomocy publicznej wiele inwestycji. W efekcie przez cały okres transformacji poziom bezrobocia na Śląsku był średnio o 2 punkty procentowe niższy od średniej krajowej. Śląsk staje się w coraz większym stopniu regionem nowoczesnych technologii.
Trzeba pogodzić się z faktem, iż górnictwo węglowe, branża obok hutnictwa tak znacząca na Śląsku, odchodzi do historii. I to jest proces nieuchronny. Taka transformacja miała miejsce wcześniej np. w Zagłębiu Ruhry czy Nord-Pas- -De-Calais. Dlatego bardzo nagannie oceniam populizm polityków, których brak szacunku do górników objawia się tym, że oni ich po prostu oszukują, mamiąc nierealistycznymi wizjami funkcjonowania branży.
W kwietniu przeżyliśmy „czarny” tydzień polskiego górnictwa. W kopalni Pniówek doszło do wybuchów metanu, kilka dni później zanotowano wstrząs i wypływ metanu w kopalni Zofiówka, zginęło 26 górników. Czy Pana zdaniem tych tragicznych wydarzeń można było uniknąć?
W kwestii bezpieczeństwa w kopalniach na jej straży powinien stać Wyższy Urząd Górniczy, którym kiedyś kierowałem. Natomiast to, co ma miejsce w tej chwili – wywołało moją ostrą reakcję. Skandalem w mojej ocenie jest podporządkowanie WUG-u właścicielowi większości kopalń, czyli Ministrowi Aktywów Państwowych. WUG powinien podlegać Prezesowi Rady Ministrów. Takie usytuowanie zapewnia urzędowi tak potrzebną niezależność. Po wypadkach w kopalni Pniówek interweniowałem u Premiera Mateusza Morawieckiego, sugerując przywrócenie modelu, który funkcjonował z powodzeniem przez wiele lat. Mam nadzieję, że tak znów będzie. Nie ma bowiem ważniejszej sprawy niż życie i zdrowie górników. I dziwię się, iż w tej sprawie nie interweniują związki zawodowe.
Wojna w Ukrainie głęboko zmieniła europejską politykę energetyczną, obserwujemy rosnące ceny paliw. Co w tej sytuacji powinna zrobić Polska i cała Unia Europejska, by uniezależnić się od dostaw gazu, ropy i węgla z Rosji, a zarazem zachować bezpieczeństwo energetyczne?
Powinniśmy przyśpieszyć zwiększanie udziału odnawialnych źródeł energii w naszym miksie energetycznym i trwale eliminować import nośników energii z Federacji Rosyjskiej. Trzeba mieć świadomość, że embargo będzie kosztowne dla konsumentów energii w całej Europie – wszyscy za to zapłacimy. Niemniej uważam, że tragedia naszych braci i sióstr w Ukrainie absolutnie tego wymagają. Trzeba to jasno komunikować społeczeństwu. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której przedstawiciele rządu zapewniają, że nie wywoła to wzrostu cen nośników energii w Polsce. To brak wyobraźni i odpowiedzialności.
Czy grozi nam odwrót od polityki klimatycznej, redukującej emisję gazów cieplarnianych i promującej odnawialne źródła energii?
To byłby absurd, zdecydowanie przeciwko temu się wypowiadam. Jeżeli ktoś myśli, że obecny konflikt wojenny w sposób trwały zablokuje politykę klimatyczną i transformację energetyczną Unii Europejskiej, że wrócimy do paliw kopalnych, to się bardzo myli! Pamiętajmy o efekcie cieplarnianym, pamiętajmy, że odpowiadamy za przyszłość świata, za życie przyszłych pokoleń. Świat na kolejnych Szczytach Klimatycznych w tej materii podjął jednoznaczne decyzje. Możemy w tej chwili, w okresie przejściowym (2-4 lat), dokonać korekty tej polityki, czyli inaczej mówiąc, nie dokonywać substytucji paliw stałych (np. węgla kamiennego i brunatnego) gazem ziemnym, bo będzie go w Europie brakowało. Pamiętać należy, iż aktualne zużycie gazu w Europie to ok. 450 mld m³ rocznie, w tym ok. 150 mld m³ gazu rosyjskiego. Ten ubytek spowoduje wzrost cen. Zanim nastąpi reorientacja importu tego paliwa, zanim zrealizujemy projekty budowy gazociągów tranzytowych między zachodem a wschodem kontynentu – upłynie trochę czasu. Potrzebne są więc bardziej skuteczne regulacje, które pozwolą nam w sposób racjonalny dokonać tej substytucji i przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo energetyczne. To, z czym mieliśmy do czynienia ostatnio, szczególnie w Niemczech, było dowodem nieodpowiedzialności politycznych elit. My, jako Polacy, akurat odrobiliśmy tę lekcję i w efekcie jesteśmy w sytuacji, w której mamy wszelkie instrumenty, by zamienić import gazu z Rosji na inne kierunki, gdyż dysponujemy konieczną infrastrukturą transgraniczną.
Na koniec chciałam zapytać, jakie obecnie widzi Pan – jako Przewodniczący Rady RIG w Katowicach – miejsce i perspektywy dla instytucji samorządu gospodarczego, w tych skomplikowanych czasach na zmieniającym się rynku, w którym kluczowa staje się innowacyjność i umiejętność przystosowania się do kryzysowych sytuacji?
Ubolewam nad tym, iż w Polsce nie ma do tej pory regulacji ustawowych dotyczących samorządu gospodarczego. Gdyby mógł on funkcjonować jako podmiot prawa publicznego, czyli jako samorząd powszechny, na wzór innych krajów Europy Zachodniej to myślę, że dużo łatwiej byłoby przebijać się polskim przedsiębiorcom ze swoimi racjami w stosunku do administracji. Również kwestia finansowania izb gospodarczych jest ułomna. Bardzo często izby muszą znaczącą część aktywności przeznaczać na zabieganie o wypełnienie swoich zobowiązań finansowych, czyli de facto prowadzić działalność gospodarczą. Generalnie, nie jest to racjonalne, często prowadzi do ograniczenia niezależności wobec administracji oraz do zniekształcenia hierarchii priorytetów programowych. Trzeba myśleć o tym, żeby samorząd był rzeczywistym reprezentantem interesów środowiska przedsiębiorców. W innych krajach europejskich głos przedsiębiorców jest wyjątkowo mocny, tam żaden rząd nie odważy się wprowadzać nowych regulacji, które na etapie projektu są silnie kontestowane przez samorząd gospodarczy. Marzy mi się samorząd z prawdziwego zdarzenia. Twórzmy więc nowe formy współpracy różnych organizacji przedsiębiorców, po to, żeby zbudować autorytet tych instytucji.
Rozmawiała Jaga Kolawa
Wywiad ukazał się w czerwcowym wydaniu magazynu Business HUB „Wolny Rynek”.
Wersja online numeru do pobrania: CZYTAJ TUTAJ.
Jubileuszowa, 30. edycja Laurów odbędzie się 20 listopada br. w NOSPR w Katowicach.